Dzień jak co dzień, Ray Ana wstała przed budzikiem, który zawsze był nieugięty i natrętny.
Nie lubiła, kiedy trąbił oznajmiając porę. Zawsze wtedy myślała - szczęśliwi czasu nie mierzą i uśmiechając się do siebie utwierdzała się w tym, że ma rację. Pomyślała, że wstąpi jeszcze do sklepu po pyszną Caffe Latte i coś słodkiego, może jeszcze jakieś kolorowe czasopismo kobiece.
Jak zamierzała, tak zrobiła...
Idąc zaglądnęła do czasopisma, gdy nagle ktoś trącìł Ray Anę i wylał niechcący troszkę kawy spoglądając przepraszał, jednocześnie był jakby zahipnotyzowany ...
Ów mężczyzna obłędnie przystojny, brunet o śniadej karnacji, pięknych dużych czekoladowych oczach, w których było dużo czaru, magnetyzmu, spojrzeniu mądrym, przeszywającym dogłębnie...
Piter - tak miał na imię ów mężczyzna, ale wszyscy mówili do niego - Tiger - Tajger, bo sprawiał wrażenie spokojnego lwa, przyczajonego Tygrysa, jakby wszystko naraz w nim było, romantyczność, spokój, ale też dzikie żądze.
Zawsze przemierzał szlak idąc w zamyśleniu, również zawsze w dłoni trzymając Caffe Espresso Dark, którą uwielbiał, szybko stawała go na nogi.
Przez chwilę stali oboje jak zahipnotyzowani patrząc na siebie, jakby badawczo, przepraszając, ale też uśmiechając się do siebie.
Szybko wrócili do rzeczywistości.
Każde z nich poszło w swoją stronę, realizując swoje codzienne plany.
Minęło kilka dni znów to samo. Ray Ana tradycyjnie zaczytana w czasopiśmie idąc z Caffe Latte swoją ulubioną, jednak jej myśli wróciły do chwili, w której trafili na siebie z magnetycznym mężczyzną.
Kiedy o tym myślała jej błękit oczu wydawał się jak lazur nieba, w którym przeglądała się niebiańska radość totalnie dziewczęco niewinna.
W tym zamyśleniu znowu na siebie trafili, już trochę kontrolując sytuację, już postęp, kawa ocalona, wymieniając spojrzenia, uśmiechy, poczuli jakąś niewidzialną nić, która zaplatała ich przyciągając mocno do siebie.
Ponownie pomyśleli przyjaźnie o sobie, idąc w swoich przeciwnych kierunkach.
Kolejne dni mijały, niby bez większego znaczenia do czasu, aż przeznaczenie postawiło kolejną miłą niespodziankę - tych dwoje na wspólnej drodze.
Tym razem oboje zauważając siebie, wymieniając się tradycyjnie uśmiechami i na zdecydowanie dłuższą chwile zatrzymały się ich spojrzenia przeszywając już o stokroć mocniej, niż za 1 wszym razem. Mieli świadomość tego, że bardzo ciągnie ich do siebie, że to nie jest przypadek. Mieli na siebie wpaść. Jak cudowny jest Wszechświat, wiedząc zdecydowanie więcej niż ktokolwiek inny, za te niby zbiegi okoliczności, że znaleźli się w tym samym miejscu o tej samej porze.
Piter wydobył z siebie, że skoro 3 raz na siebie wpadliśmy, teraz nie ma innego wyjścia, jak spotkać się na kawę...by uwiecznić to, że los tak chciał.
Ray Ana była mile zaskoczona zgadzając się, ale za tydzień, bowiem na tydzień ma sprawy związane z wyjazdem służbowym.Jednak, jak wróci, umówią się na spotkanie.
Nie zagłębiała się w codzienności zbyt długo, brała życie jakby bajkowe - takim, jakie je czuła.
Minęło kilka dni, od ostatniej rozmowy wiążącej przed nimi już tylko 3 dni ich dzielą od spotkania.
Nie znasz dnia ani godziny, tak pomyślała, kiedy cuda zdarzają się wśród nas.
3 ostatnie dni tym razem zakończone bankietem - ''...Anonymusa...''
Bankietem, w którym emocje nabierały kształtu myśli, tworząc jakby z głębin ostatnich dni przywołując obraz Pitera. Myśli, które kłębiły się i tak ogromna chęć, by to już było - Teraz! By Już Mógł Tu Być! Ależ natrętne myśli wyskakiwały i wyciszyć się nie dawały...
Bankiet udany, na wysokim poziomie, piękne otoczenie - Lazurowe Wybrzeże... Wszyscy pięknie ubrani gustownie do charakteru bankietu, tylko w powietrzu czaiła się tajemnica, która wyzwalała wyobraźnię...
W końcu były tańce. Tło na sali stało się bardziej sprzyjające magii, ściemnione, bo teraz kontrole przejęły świece, ależ pobudzało to coraz więcej myśli...
Zatańczyła kilka tańców, choć w jej myślach wciąż był obraz Pitera - Tajgera, który wyzwalał silną stronę natury..
Nagle podchodzi ktoś z tyłu sali w dłoni trzymając lampkę szampana i wpada na Ray Anę aż oniemiała spoglądając iż to sam On - Tajger, który oblał ją szampanem, uśmiechając się wydobył z siebie...
- Miło Cię widzieć...
Po co czekasz aż 3 dni, skoro już dziś celebrujmy to szampanem...
w ustach i na ciele, mamy w tym już wprawę....- śmiejąc się wiedział dokładnie jaką reakcję wywołają jego słowa, zrobił to z czystą nieskrywaną premedytacją.
- Chcesz poczuć szampana na całej sobie...
- Szepnij, tylko powiedz, a Twoje słowa staną się życzeniem, które niesamowicie skrupulatnie spełnię...
Ray Ana czuła, że te słowa przelały w niej silną falę pożądania, które tak szybko teraz stały czekając na mały impuls...
Tajger zapytał czy zatańczy i nie czekając na odpowiedź przyciągnął ją mocno do siebie... Poczuła jak jest władczy, jak męski i jego bliskość...jego oczy...jego dotyk... i ta chemia, która krzyczała.... poczuła, że są w tym oboje...
Pomyślała... jak teraz jest jej dobrze...błogo...romantycznie. ..
Tajger wyszeptał...
- Hhmmmm...pięknie wyglądasz ...cudownie pachniesz i być tu z Tobą tak blisko, grzecznie to wielka sztuka...
- Mamy dwa wyjścia kontynuować ten piękny bankiet, trzymając na wodzy swe żądze...
- Lub wyjść stąd...
- Wyjść i celebrować magię tę i każdej kolejnej wspólnej chwili....
- Rozkoszować się każdą cząstką siebie, by poczuć się jak w Niebie...
Tajger czekał na odpowiedź...
Ray Ana spoglądając w oczy Tajgera zapytała:
- A co Ty byś wybrał ... - powiedziała pewnym głosem, przekornie mrugając przy tym oczkiem...
Tajger wyszeptał :
- Ja już dawno dokonałem wyboru i jestem Tu z Tobą...
- Z Tobą blisko, ale szepnij słowo a będzie jeszcze bliżej...
Przybliżył się mocniej przyciągając ją do siebie delikatnie całując jej szyję...
Westchnęła, czując jak przez jej ciało przemyka fala ogromnej rozkoszy....
Wyszeptała ...:
- Tak..tak..tak...
Tajger nie czekając na kolejną chwilę obejmując ją w talii, udał się z Ray Aną w ustronne miejsce, by doświadczać magii i niech ona trwa, niech płonie bez końca od zachodu do wschodu ...Słońca....
Niech brzaskiem dnia daje nadzieję, ociepla wszystkie myśli prowadząc do zachodu poprzez magię każdej cudnej, wspólnej chwili, która chce trwać tak bez końca... nadając kierunek niekończącej się namiętności, która przyszła tak nagle, ale zatacza coraz większe kręgi utwierdzając w tym, że może właśnie tego potrzebowali, może właśnie na siebie takich czekali. Odnaleźli się i żyją piękną chwilą. Czas jest coraz łaskawszy, bardzo im sprzyja...
.......
H.M.G - Piątek - 10.06.2022 - g.02.30
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz