Powered By Blogger

niedziela, 21 kwietnia 2024

czwartek, 22 lutego 2024

128 post - Czwartek - To już 9 m-cy ...

18 lutego minęło już 9 m-cy  jak odszedłeś Tatulku... [*] 

Z jednej strony czas jakby przystanął, ale jak pomyśleć, to tak dużo już minęło czasu...

Wiesz Tatulku, radzimy sobie nieźle, szczerze mówiąc nawet jestem tym bardzo mile zaskoczona, bo bardzo bałam się tego wszystkiego, jak przez to przejdziemy, my i Mamusia. Ale możesz być z Nas dumny, jesteśmy dzielni, baaa jesteśmy silni, bo Ty taki byłeś.;) Bardzo pomogła Nam w tym doświadczeniu Modlitwa i codziennie wspólnie odmawiany Różaniec, bo kontynuujemy cały czas, tak jak byłeś i z Nami odmawiałeś, tak jest teraz, z tą różnicą, że zaproponowaliśmy sąsiadce, by z Nami odmawiała Różaniec i codziennie jest i odmawiamy. Ty byłeś 1 wszy, a po Tobie sąsiad pan Marian - 30 grudnia, a 12 stycznia pan Zygmunt - kolejny sąsiad. Byłyśmy z Mamusią na tych pogrzebach, przeszłyśmy i przez to, chociaż wróciły różne wspomnienia, ale spokojnie, jesteśmy silne :).

czwartek, 15 lutego 2024

127 post - Czwartek - Wdzięczność...

126 post - Czwartek - Przypomnij sobie...

125 post - Czwartek - Dbaj o Siebie...

124 post - Czwartek - Ty Jesteś...

123 post - Czwartek - Szczęśliwi Ci...

122 post - Czwartek - Dobre myśli...

121 post - Czwartek 0 Czasami dobrze jest...

120 post - Czwartek - Szczeście to jedyna...

119 post - Czwartek - Pozytywnie będę myśleć...

118 post - Czwartek - Pamiętaj, że jesteś...

środa, 14 lutego 2024

117 post - Środa - Rozwój jest niemożliwy...

115 post - Środa - Wdzięczność jest najzdrowszą...

116 post - Środa - Dostaję to, czego ...

114 post - Środa - Może i czasem...

113 post - Środa - Miłość jest dawaniem...

112 post - Środa - Zacznij wszystko od nowa...

111 post - środa - Walentynkowo...

sobota, 10 lutego 2024

110 post - Sobota - Doris & Domenico ...


 

109 post - Sobota - W ciszy nocy...

108 post - Sobota - Z wdzięcznością przyjmuję...

107 post - Sobota - Doceń ludzi, którzy zostaną...

106 post - Sobota - Uwielbiam kobietę, którą się ...

105 post - Sobota - Florence & Xavier ...


 

104 post - Sobota - Jeśli jesteś uwięziony...

Sobota ... 10.02.2024 .... sOBOTA .... 

103 post - Sobota - W Miłości człowiek...

102 post - Sobota - Spróbuj, choć raz...

101 post - Sobota - Jeśli myślisz...

100 post - Sobota - Luiza & Bartosz ...


 

99 post - Sobota - Nigdy nie jest...

98 post - Sobota - Rzeczywistość jest tworzona...

97 post - Sobota - Nauczmy się cieszyć...

96 post - Sobota - Każdego ranka znajdź...

95 post - Sobota - Agata & Jeremi ...


 

94 post - Sobota - Tak naprawdę chodzi...

93 post - Sobota - Bądź jak Światło...

 Sobota - 10 luty 2024 ....

92 post - Sobota - Przebacz innym...

91 post - Sobota



 

czwartek, 8 lutego 2024

90 post - Czwartek - Anna & Christian...

 




89 post - Czwartek

88 post - Czwartek

87 post - Czwartek

86 post - Czwartek

85 post - Czwartek - Carla & Gaspar...



84 post - Czwartek

83 post - Czwartek

poniedziałek, 5 lutego 2024

80 post - Poniedziałek... - Eliza & Bastian...

Nadszedł wreszcie czas, w którym dwoje ludzi powie sobie sakrementalne - TAK - TAK... 

Dzień dla tak wielu osób bliskich wyczekiwany, kiedy Miłość kwitnie i chce być uwieńczona w Kościele, by móc już być ze sobą - na dobre i złe, w zdrowiu i chorobie, w uczciwości, wierności, prawdzie, Miłości, by stanowić jedność, by móc załoyć Rodzinę. Jak wiele cudów musiało się wydarzyć, które spowodowały  właśnie teraz dając taki piękny czas, Miłość, która chce być powielana na wszystkie przestrzenie, by ją mnożyć... Miłość zawsze niesie ze sobą - prawdę, siłę, uczciwość względem siebie i osoby, którą się naprawdę bardzo kocha, bo czyż można oszukać Siebie? Skoro dwoje w Miłości to jedność, czy można nie ufać  - sobie? 

79 post - Poniedziałek...

''Boże pudełko...'' 

78 post - Poniedziałek...

piątek, 19 stycznia 2024

75 post - Piątek - Lea & Gracjan...


 

76 post - Piątek

74 post - Piątek

73 post - Piątek

18 stycznia minęło już 8 m-cy odkąd odszedłeś Kochany Tatusiu... Czas jest łaskawy i emocje są już inne, troszkę spokojniejsze, ale myśli o Tobie wciąż przywołują tęsknotę za Tobą, mimo, że nie byłeś głośny... raczej tak bardzo spokojny, to mimo wszystko brak Ciebie... Wspomnienia o Tobie wciąż są żywe, lubię mówić o Tobie, o tym wszystkim, co bylo dobre, o różnych sytuacjach, o tym, jak dobrym byłeś człowiekiem, jak bardzo spokojnym, cierpliwym,  nie skarżącym się na nic, z godnością wszystko znosiłeś... Jestem pełna podziwu dla Ciebie za to wszystko, jak to co było znosiłeś, w całym życiu, chorób... Cieszę się Kochany Tatusiu, że mogłam - mogę być Twoim dzieckiem, Twoją córką... 

Dziękuję Ci Kochany Tatulku, za siłę, jaką od Ciebie dostałam, za to, wszystko, co było cenne... Tylko My wiemy... jak cudownym i wspaniałym byłeś człowiekiem...chociaż - nie, nie tylko my, bo wiele osób Ciebie ceniło, za wiele Twoich zalet, za dobroć dla innych... Byłeś bardzo odpowiedzialnym i pracowitym człowiekiem, bardzo dokładnym i każdy mógł Ci powierzać zadania, a Ty jak nikt inny wywiązywałeś się z nich rewelacyjnie, ... Twoja precyzja, wiedza, doświadczenie, odpowiedzialność przynosiły doskonałe efekty... Wiesz, zawsze byłeś dla mnie wzorem, do naśladowania... uczyłam się Ciebie i przez to też poznawałam siebie. Troszkę żałuję czasu, że tak mało było tego, który tak dużo we mnie zmienił... Czasu, w którym zbliżyłam się do Ciebie... każdego dnia darząc Ciebie szacunkiem, Miłością, wdzięcznością, za to, że byłeś moim Kochanym Tatusiem, takim, jakiego mogłabym sobie wymarzyć... A to, co było trudne, to wybaczyłam Ci , to co bylo świadome i nieświadome... wybaczyłam i proszę Ciebie o wybaczenie, tego, co było z mojej strony - trudne - względem Ciebie... Już to zrobiłam dużo wcześniej, ale umiem to zawsze coś dodać od siebie, by poczuć się wolno... Wiem, że wiesz o czym myślę... 

Tak bardzo dziękuję Bogu, że mnie wysłuchał w tylu różnych prośbach... 

Wiesz, Kochany Tatusiu, że ten ostatni , czas, mimo iż był tak bardzo krótki, czas, w którym coraz więcej spraw układało mi się w jedną całość, tak jak to, że mi - pokazałeś, przez te ostatnie dni, że naprawdę jestem dla Ciebie bardzo ważna, że zaufałeś mi tak bardzo... Ten ostatni czas, kiedy mogłam się w pełni Tobą opiekować inaczej, już bardziej fachowo, na ile umiałam i siły miałam. Wiedziałam, że muszę, że chcę, że to jest dla mnie najważniejsze, bo Ty jesteś dla mnie najważniejszy a wymagałeś opieki...24 h / 7 ... Całe dnie i noce, były trudne, bo bardzo trudne były emocje patrząc na Ciebie, kiedy wszystko tak bardzo Ciebie bolało, kiedy każdy ruch wywoływał większe bóle... To byo dla mnie bardzo trudne, ale wiesz, że starałam się, by sprawić zawsze jak najmniejszy ból, przy opiekowaniu się Tobą, czy przy przebieraniu, myciu, karmieniu, piciu... Często kręgosłup już nie mógł, nie wiem skąd dostawałam siły... ale wiedziałam, że muszę dać radę... z Mamusią obie bardzo się starałyśmy... Wiedziałeś o tym, bo kiedy mi pozwoliłeś, bym ja się tylko Tobą opiekowała, uznałam to za wyróżnienie, ale też bardzo duże zaufanie z Twojej strony... Choć Mamusia bardzo to przeżywała, że chciałeś bym tylko ja się Tobą opiekowała...  Masz wspaniałą żonę, moją Kochaną Mamusię, która nieba Ci uchylała,, wszystko robila dla Ciebie, była w pełni oddaną osobą, żoną, człowiekiem, przyjaciółką..wspaniałą , cudowną osobą...

Obie z Mamusią się wspierałyśmy , było naprawdę ciężko, ale dałyśmy radę, przez te dni i noce nieprzespane... Nie mogłabym zostawić Ciebie Tatusiu, myśląc, że jesteś sam, i może potrzebujesz pić, albo może trzeba Ciebie przebrać, czy umyć... Chciałam być i czuwać przy Tobie każdą chwilę, by zrobić dla Ciebie wszystko, co tylko mogę, co jest Ci potrzebne, co może uśmierzyć Ci bóle... Czy głaskanie Ciebie, trzymanie za ręce, całowanie i mówienie, jak jesteś dla mnie ważny, jak bardzo Ciebie kocham... 

Tatulku, mój Kochany, tak, jak to, kiedy zrozumiałam to, jak kiwałeś do wujka, który przyszedł... zrozumiałam to... Twój najmłodszy brat przyszedł do Ciebie, zmarł przed Tobą, już był w Niebie i przyzedł po Ciebie...  Wtedy tak dużo zrozumiałam, czując obecność wujka... i to, na drugi dzień też, bo to dokładnie upewniło mnie w tym, że dobrze to zrozumiałam, bo Twoim życzeniem był kompot ze śliwek, szybko to zrozumiałam... Z wujkiem przecież u Babci robiliście powidła, właśnie ze śliwek, dlatego to było dla mnie odpowiedzią, to, co poczułam noc wcześniej... Czułam wujka, Twojego brata, jak był, chociaż czułam jeszcze inną energię, może to był Twój Tatuś... Tak, jak jakiś czas temu zrozumiałam, sytuację, kiedy poczułam mojego Dziadziusia, a Twojego Tatusia, półtora miesiąca wcześniej przed Twoją śmiercią...  Jak to wszystko z czasem się układa, ta cała moziaka różnych spraw. 

Tak bardzo cieszę się z tego, że wtedy tak to poczułam, choć było to dla mnie całkiem nowe doświadczenie, bo przecież Dziadziusia nie znałam, bo zmarł przed moimi narodzinami, to jednak, wtedy, kiedy do Nas przyszedł, a było to dokładnie 25 marca 2023 roku... dokładnie poczułam Go energetycznie - wiedząc, że to - On, nie wiem, w jaki sposób to wyjaśnić, bo nie znałam jego za mojego życia, a jednak, Go poczułam, i wcale się tego nie bałam, ale zastanawiałam się, nad tym, ... 

To było tak, jakby stał w pokoju i przyglądał się wszystkiemu, jak mieszkamy, że wszystko jest ok, stał, jakby z boku mając oko na wszystko... 

To było w nocy, wstałam, by wziąć z lodówki jedzonko dla Sunny'usia i wtedy to w progu i w pokoju wyraźnie poczułam, tę energię, energię Dziadziusia... Zdziwiło mnie to wtedy, wiedziałam, że to dzieje się naprawdę, nie bałam się tego, tej energii, czułam ją tak spokojnie... Ba, nie tylko ja to poczułam, bo też mój mąż też to poczuł, nie wiedział o co chodzi, słyszał mnie, że nie śpię, że wyszłam z pokoju, domyślił się później, że wziełam jedzonko dla zwierzaczka.. Mąż też wstał, poszedł do pokoju i też poczuł tę samą energię w kuchni, salonie... nie wiedział co czuje, co to jest, czuł, jakby miał kogoś zobaczyć, ale nie widział, tylko czuł - inną energię... 

Rano dopiero się wyjaśniło, że oboje to czuliśmy... Jakie było też zdumienie Rodziców, kiedy zapytałam Ich wprost, jaka jest data śmierci Dziadziusia...? Jak powiedzieli mi, że 25 marca 1970 roku... no tak, wiedziałam przecież, że mnie wtedy jeszcze nie było... Powiedziałam, że w nocy był tu u Nas Dziadziuś, bardzo Ich tym zaskoczyłam... a na dodataek mój mąż to samo powiedział, że w takim razie, to On też musiał poczuć Dziadziusia i też przecież Go absolutnie nie znał. Różnie to wtedy sobie tłumaczyliśmy, że to Rocznica śmierci... 

Różne znaki, tak dużo nam mówią, ale nie zawsze od razu wiemy, o co chodzi, kiedy minie trochę czasu, wszystko staje się jasne, układa się w jedną spójną całość... Przecież wtedy nikt z Nas nie zrozumiał tego, że za niecałe 2 miesiące umrze mój Tatuś... 

Tak, jak bardzo dziękuję i cienię to, że Bóg wysłuchał wielu moich próśb, nawet wtedy, kiedy byłyśmy w Kościele w innej parafii załatwić dla Tatusia opiekę, jednak to się nie udało, ale będąc tam, poszłyśmy do kościola , by pomodlić się i powierzyć różne sprawy Bogu... Bardzo dziękuję za to wszystko, za co wtedy dziękowałam i o co prosiłam... Bardzo dziękuję Bogu, że wybaczył Tatusiowi wszystkie Jego winy, grzechy, ciężary, uczynki świadome i nieświadome względem Boga, Siebie, Bliskich, innych... Poczułam tak wielką ulgę, bardzo tego potrzebowałam... to było dużym dowodem na to, że Bóg jest ze mną, że doskonale wiedział i rozumiał, co przeżywamy, ... Tylko My wtedy jeszcze nieświadome - mi , że koniec staje się coraz bliższy... Wracając do domu, udało mi się załatwić opiekuna dla Tatusia, który miał przyjść już za 3 dni...Bardzo ucieszyłam się, że będzie ktoś, kto Nam pomoże, że to tylko na krótki czas, bo potem Tatuś będzie silniejszy... Niestety Tatuś bardzo słabnął w oczach, wszystko tak bardzo szybko - nabierało tempa... coraz bardziej Tatulek w oczach niknął... ubywało życia z Niego... 

Nawet fizjoterapeuta badając Tatusia, mówił, że to bardzo trudny temat, bo tu już nic nie może zrobić, nic pomóc, bo Tatusiowi mogą pękać kości... że niedawno przez to przechodził, że Tatuś jego odszedł niedawno... Jakie to było dla mnie trudne słuchać o tym, co mówił, jak to - odszedł, przecież mój Tatuś z tego wyjdzie, musi z tego wyjść, nie dopuszczałam do siebie myśli , że może być inaczej... Bardzo chciałam wierzyć, że jeszczew można coś zrobić, coś pomóc, tylko musimy znaleźć kogoś, kto Nam w tym pomoże, że musi być jakiś sposób, że Tatuś będzie jeszcze silny , jak zawsze - kiedyś, i wszystkim Nam pokaże, że z wszystkim można sobie poradzić... 

Najgorsza była ta znieczulica wśród lekarzy, kiedy nie chcieli pomagać, ratować Tatusia, leczyć... Wzywane pogotowie, ile proszenia, by raczyli przyjechać, a jak w końcu raczyli przyjechać, zbywanie, że i tak nie zabiorą do szpitala... Z ich przeprowadzonych wstępnych badań, było jasne, że te parametry, które oni badają nie są powodem, by zabrać Tatusia do szpitala. Bo, podstawowe funkcje życiowe były ok, typu, ciśnienie, cukier, czy na tę chwilę brak gorączki... czy saturacja była nawet 90 kilka , ale co z tego... Przecież wzywałyśmy karetkę pogotowia, jak działy się różne nagłe zdarzenia... Kiedy Tatuś nie mógł mówić, myślałyśmy, że to udar... Innym razem, kiedy padł w łazience i sam nie miał siły się ruszyć, już nie mówiąc podnieść, ile to próśb byo, by zechcieli przyjechać, do osoby starszej,... nie chcieli, bo żyje jednak, że jest z Nim kontakt... - szok!!! Nigdy nie myślałam, że tak bardzo ludzie mogą być bezduszni, akurat Ci, od których często można uratować drugiego człowieka, a tu odmawiało się leczenia, pomocy i nie traktowania z szacunkiem chorego - Tatusia i Nas... 

Czy innym razem, kiedy ratowałam Tatusia, bo dusił się  po zjedzeniu kilku łyków zupy czy drugiego dania,krsztusił się, dławił jedzeniem... wymiotował wydzieliną jakąś bardzo dziwną, gęstą, która zaduszała, bo wydostawała się z ust i z nosa, ... w bardzo dużych ilościach, była tak bardzo gęsta, że bardzo ciężko było ją oddzielić.... Tatuś nie mógł złapać oddechu, Mamusia spanikowała i uciekła przerażona z pokoju, a ja nie wiem skąd i jak, to się stało, ale zachowałam zimną krew i ratowałam Tatusia... próbując Mu pomagać, by wydostać tę wydzielinę, szybko reagując, wziełam miskę z wodą, papier, by oddzielać tę wydzielinę, by Tatuś mógł złapać wreszcie oddech... myślałam, że będzie już po Tatusiu... Wyglądało to tak bardzo poważnie, udało mi się w końcu opanować to i Tatuś złapał oddech... Od razu zadzwoniłiśmy po karetkę, ale jak zwykle głupie zbywanie Nas, że przecież żyje, że w tym wieku, to wszystko jest możliwe, że czego my chcemy, ... jak jest kontakt z Tatusiem, to ok, że oni nie są potrzebni... Tatuś był blady, słaby, nie wiedziałyśmy co to było, czy to tylko jednorazowa taka sytuacja, czy będzie to, związane z jedzeniem, czy z czymś innym, nikt Nam nic nie mógł powiedzieć, tylko Nas zbywać... i olewać, Po kilkakrotnym dzwonieniu, naleganiu, by w końcu i tak przyjechali - raczyli przyjechać i badając - ten sam schemat - bezdusznego działania, pokazał, że udają, ze coś badają, a i tak nie słuchali, co się mówiło i - szukali - ciała obcego, świecąc latarką w usta, - szok!!!! Mówiłam, jak i co było od początku , o wydzielinie, nawet na koszuli było bardzo dużo tej wydzieliny - sami to widzieli a mimo wszystko nie podjęli żadnego leczenia, by zabrać Tatusia do szpitala tłumacząc to tym, że to musi w przychodni lekarz leczyć a nie oni, . Ok, ale jak jest po godz. 18.00 to jak coś się dzieje, a zawsze na Nasze nieszczście było po godz.18.00 i tylko została możliwość dzwonienia w nagłych przypadkach po karetkę. Kiedy szukaliśmy z ogłoszenia lekarzy, którzy przychodzą na wizyty domowe - nikt nie chciał przyjść, czy bardzo brzydko zachowała się lekarka, kiedy usłyszała, że to starsza osoba - Tatuś... Czy koleżanka, z którą chodziłam do szkoły, jest lekarką, też bardzo brzydko mnie potraktowała, że czego ja jeszcze chcę, można jedynie, podtrzymać funkcje życiowe, bo po co coś innego robić w tym wieku, - szok!!! Na wszystkie moje zapytania, były brzydkie bezduszne zlewające zdawkowe odpowiedzi, ...Nie wiedziałam, że koleżanka, którą wcześniej uważałam, za autorytet, że może bardzo pomóc,... jest neurologiem i pomaga ludziom, jak się okazało - bardzo wybiórczo... i to nie każdemu... Zresztą w krótkim czasie dowiedziałam się, że nie tylko mnie zaeiodła, ale wielu ludzi, dla wszystkich - taka sama - olewająca... 

Kolejne różne nagłe akcje nagłe z Tatusiem... i wciąż to samo takie trudne przeboje z przyjazdem karetki i proszeniem, by przyechali, by ratowali Tatusia... Ile razy to samo robili, nie słuchali co się mówi, tzn., robili wszystko, by nie zabrać Tatusia... do szpitala, by nie leczyć... Kiedy miał 39 stopni gorączki i bardzo wielki, twardy brzuch, był bardzo słaby nie miał siły siedzieć, ani chodzić, miał bardzo spuchnięte nogi...i był blady... mówił bardzo dziwnie, wolno... nie mógł się opróżniać... a brzuch był bardzo twardy ... Tak samo przyjechali po kilkakrotnym dzwonieniu, proszeniu... - udawali, że badają, a to, co badają nie daje wskazania do zabrania do szpitala... - szok!!!! Pojechali, - całą noc Tatuś wymiotował, jak dzwoniliśmy , to tylko stwierdzili, że przecież już byli i nie było wskazań , by zabrać do szpitala, a że teraz wymiotuje, to się zdarza... - szok!!!! Dzwoniliśmy dalej, odebrali w innym mieście - w Toruniu, mówiąc, że szpital ma obowiązwk w - G-dzu - przyjąć zgłoszenie i natychmiast wysłać karetkę, bez dsyskusji tak powinni od razy reagować, bo przyczyn może być dużo, ale może to też być coś poważnego sądząc po objawach...!!! Dzwoniliśmy znowu ktoś odebral w moim mieście i ta sama śpiewka i zbywanie, że jak ktoś jest taki niekompetentny z Torunia, to by się nie wypowiadali, a zajęli tam w tamtym mieście sprawami i chorymi... - szok!!!! Tak minęlo prawie pół nocy... z wysoką gorączką, wymiotami i słabością Tatusia... gdzie nie miał absolutnie siły ruszyć ręką czy nogą... nie miał w ogóle siły... W końcu rano dzwoniąc już nie wiem który raz na pogotowie - w końcu - raczyli przyjechać. Po badaniu okazało się, że stan jest ciężki, że muszą zabrać do szpitala, bo serce jest bardzo słabe, migotanie przedsionków, i na tej podstawie zabierają ale poważne są też te wymioty i cały czas bardzo twardy brzuch... mocno opuchnięte nogi.. bardzo wysoka gorączka... której nie dało się wcale zbić przez całą noc....

Tatuś trafił do szpitala na 5 dni ... położyli na łóżku, i nawet dokładnych badań nie zrobili... coś tam niby udawali, że robią... Po 5 dniach przywieźli do domu - Tatusia w słabym stanie, niechodzącego... W szpitalu zrobili lewatywę, pobrali tylko krew, dali sądę i tak było przez 5 dni... zero - innego leczenia czy badań... Przywieźli bez wskazań co dalej, tylko to, że dalej, to już nie jest ich sprawa a Tatusia potraktowali jak worek ziemniaków...- szok!!!!! zwracając im uwagę, bardzo brzydko odpowiadali, szok za szokiem! chciało się wyć i już nikt z Nas nie wiedział co robić, gdzie się zwrócić, do kogo, by pomógł, by zbadał Tatusia, bo był czas - cholernej - plandemii....!!!!. a lekarz w przychodni - odmawał wizyt domowych, - szok!!!! do chorego w starszym wieku, który nie chodzil już!!!! Tatuś miał sobie sam przyjść a nie wyręczać się tym, że chce wizytę do domy, jeszcze co !!!! - Szok za szokiem...i ta bezduszność wszystkich... którzy mogli by pomóc..... bezczelność i brak szacunku... !!!! Wiele takich różnych akcji... nagłych i zbywania... ojjj książkę możnaby by było napisać, utnę to w tym momencie, choć było naprawdę dużo bardzo silnych przeżyć i dla Tatusia i dla Nas... Nie mogę dłużej rozwijać tego tematu, bo za bardzo emocje wciąż mam aktywne i sama prztpłacę to zdrowiem... nie mogę - muszę być zdrowa.... Muszę.... !!!  

Czy fakt, kiedy myślałam, że mam zawał, kiedy również przyjechało pogotowie, po proszeniu się.by ratowali mnie.... Jak w końcu przyjechali z pretensjami, że to nie zawał, ale widocznie bardzo silne przeżycia, stres... i mam się opamiętać, bo mogli nie przyjechać - szok!!!! Ja nie jestem lekarzem i nie umiem, ani moi bliscy dac diagnozę, czy to był zawał czy też nie... Ja sama wiem, co mi było i domownicy... wszyscy myśleliśmy, że mam zawał, że będzie po mnie..... Widocznie, jestem silna i to nie był mój czas jeszcze... Rozwinę ten temat w innym poście... 

wtorek, 16 stycznia 2024

72 post - Wtorek

71 post - Wtorek

70 post - Wtorek - Ines & Kacper...


 

69 post - Wtorek

68 post - Wtorek

67 post - Wtorek

66 post - Wtorek

65 post - Wtorek - Kornelia & Xawery ...

 


poniedziałek, 15 stycznia 2024

64 post - Poniedziałek

63 post - Poniedziałek

62 post - Poniedziałek

61 post - Poniedziałek

60 post - Poniedziałek - Emma & Ralf...


 

59 post - Poniedziałek

58 post - Poniedziałek

57 post - Poniedziałek

56 post - Poniedziałek

55 post - Poniedziałek - Lea & Albert ...

 

54 post - Poniedziałek

53 post - Poniedziałek

niedziela, 14 stycznia 2024

52 post - Niedziela

51 post - Niedziela

50 post - Niedziela - Sophie & Alex ...


 

49 post - Niedziela

48 post - Niedziela

47 post - Niedziela

46 post - Niedziela

45 post - Niedziela - Beatrice & Paul ...


 

44 post - Niedziela

43 post - Niedziela

42 post - Niedziela

41 post - Niedziela

40 post - Niedziela

39 post - Niedziela -

sobota, 13 stycznia 2024

38 post - Sobota...

CDN  

37 post - Sobota

 Temat życia i śmierci, dwa tematy, w których czy można powiedzieć, że są sobie bardzo bliskie? Ktoś może pomyśleć, że to są dwa przeciwstawne pojęcia, ale jeśli tak na spokojnie pomyślimy, czy na pewno? 

Czy życie doceniamy, kiedy żyjemy, czy zdajemy sobie sprawę z tego, że nie jesteśmy - Tu - na zawsze , że kiedyś nadejdzie drogi tej kres? 

Myślę, że nie zastanawiamy się nad tym, póki jesteśmy młodzi, zdrowi, to nie myślimy o tym absolutnie. Myślimy, będąc młodymi, że mamy przed sobą - całe życie. Hmmm, ale ile to jest - całe życie? Przecież nikt z nas nie zna dnia ani godziny, kiedy nadejdzie drogi kres...

Choć życie różne doświadczenia nadaje innym, bardzo też uczy, czasem trzeba czasu, by docenić wartość życia... 

Zawsze coś jest kosztem czegoś, choć to też czasem trudno zrozumieć, ale tak to jest, tak funkcjonuje.

Wszystko co nas w życiu spotyka nie dzieje się przypadkiem, absolutnie. Jest lekcją albo doświadczeniem, choć nie zawsze możemy zrozumieć od razu sens. Ale wszystko to, przez co przechodzimy, to właśnie tak ma być, mamy przez te doświadczenia przejść, ba nawet sami się na to wszystko zgodziliśmy - przed naszymi narodzinami w planie duszy przedurodzeniowym. 

36 post - Sobota

 Dopiero 2 tygodnie Nowego 2024 roku a już tyle dzieje się trudnych zdarzeń. na świecie i w naszych Rodzinach. Czy ten rok również przynieść ma tak wiele spustoszenia? Nowy rok, w którym coraz więcej ludzi staje się coraz bardziej świadomych... 

Wczoraj - w piątek 12 stycznia zmarł kolejny sąsiad. Śmierć kogoś bliskiego zawsze niesie ze sobą bagaż ciężkich przeżyć. Wiem, zdaję sobie z tego sprawę... Znam to z własnego doświadczenia . 

Sąsiad odszedł, bo widocznie to był już jego czas, on już się nie męczy, Rodzina to przeżywa, choć tak naprawdę miała czas na to, by się do tego przygotować, bo sąsiad chorował i tracąc siły - trafił do szpitala. 

Pierwszy Sąsiad, który zmarł 26 grudnia, a pogrzeb był 30 grudnia, to było prawie nagle, bo udar i 5 dni tylko w szpitalu i odszedł... 

Może to dziwnie jest, ale nauczyłam się w sobie mieć siłę, jestem oparciem dla sąsiadki...

Sama się siebie nauczyłam, że trzeba odnaleźć się w tej sytuacji, by czerpać siłę i nie załamywać się, tylko pogodzić z sytuacją. Tak, to bardzo trudne, kiedy emocje są bardzo silne i przeżywa się szok, że ktoś bliski nagle odszedł... Wiem, znam te różne emocje, wszystkie je doskonale poznałam, przerobiłam... Wszystkie etapy żałoby w sobie przerobiłam... Dlatego jestem już pewniejsza i dojrzalsza w tych przeżyciach i podnoszeniu innych. 

Dziwi mnie natomiast to, że tak dużo jest przypadków znieczulicy wśród służby zdrowia - w szpitalach, aż trudno pomyśleć, że pracują - ludzie , którzy powinni mieć w sobie ogromny potencjał empatii... A tymczasem w szpitalach - wiele przykładów - chorzy, słabi ludzie są bardzo źle traktowani. Osoby odpowiedzialne za opiekę nie wywiązują się ze swoich obowiązków, brzydko traktują i bardzo źle odnoszą się do pacjentów, To jest aż nie do pomyślenia, że coś takiego może mieć miejsce w szpitalu, ba nawet z tego co mi teraz wiadomo aż kilku szpitalach... !!! Skąd bierze się w ludziach taka znieczulica? Jak jest to możliwe? 

Wiem, jak bardzo to boli, bo znam to doskonale, jak traktowano mojego Tatusia, ile biedaczek znosił w milczeniu, nie żaląc się nikomu.... My najbliżsi tylko wiemy, i wciąż ten niemy ból w sercu boli, że coś takiego mogło przydarzyć się komuś, kto tak bardzo potrzebował pomocy a jej nie otrzymywał... Tak trudno jest mi to wybaczyć tym wszystkim, którzy przyczynili się do tego... co było z moim Tatusiem... 

Wracając do śmierci sąsiada pana Mariana , czułam, że nie wyjdzie ze szpitala, nawet w dniu, w którym byłam w kościele komunię przyjęłam w jego intencji ...prosząc o różne potrzebne łaski i prosząc o dobre rozwiązanie dla najwyższego dobra dla wszystkich , w tej sytuacji jedynym dobrym wyjściem... okazała się śmierć... Wiem, jak to brzmi..., ale to najlepsze rozwiązanie , kiedy się na to spojrzy z każdej strony. 

Tak, jak w przypadku mojego Tatusia - poprosiłam o różne sprawy... (...) i Bóg wysłuchał mnie i jestem za to Panu Bogu - bardzo wdzięczna, za to wszystko ... 

Wdzięczna jestem, że tak sobie poradziłam będąc tak naprawdę pierwszy raz w takiej sytuacji, tak z bliska , ze swojego bliskiego otoczenia, dotykając tak bardzo odejścia kogoś bliskiego - mojego kochanego Tatusia. Przyznam szczerze, że bardzo bałam się tego dużo wcześniej - niż nadszedł czas, kiedy stało się to tak nagle... 

Jednak odnalazłam się, sama tak naprawdę doznając każdego dnia - nowej siły, spostrzeżeń, wniosków, przeżyć... Zrozumiałam to, choć ból w środku był silny, ale jednocześnie spokój wewnętrzny, że Tatuś nie cierpi... że nic go już nie boli..., że teraz będzie już tylko szczęśliwy., że spotka się ze swoimi bliskimi... wreszcie, najważniejsze, że trafi do Nieba...  

Jak wiele przeżyć wtedy było, teraz kiedy z perspektywy czasu o tym pomyślę...

Można powiedzieć, że życie wymagało ode mnie od razu dużej dojrzałości i odpowiedzialności, by odnaleźć się w tej sytuacji , bo muszę być silną, dla Mamusi, dla siebie, dla Rodziny...

Udało mi się, nawet w najśmielszych oczekiwaniach nie myślałam, że będę miała tak silne - pozytywne przeżycia, biorąc pod uwagę fakt, że odszedł mi ktoś bardzo bliski, - Tatuś, którego bardzo kochałam...

Zaskakujące jest to, że w tak bardzo krótkim czasie, tyle różnych doświadczeń miałam, które też szybko zrozumiałam i odnalazłam się w nich, z osoby - ''raczkującej '' w temacie śmierci i tego wszystkiego, z czym to się wiąże, aż do kogoś, kto całkiem świadomie podchgdzi do tak ważnych doświadczeń i i i... pomaga, w tym całym procesie... przejścia... 

Jestem bardzo wdzięczna i bardzo szczęśliwa, że mogłam w tym uczestniczyć, to dało mi tyle odpowiedzi na wiele pytań i bardzo dziękuję Panu Bogu, za te doświadczenia... Dziękuję całym sercem... 

Może kiedyś rozwinę temat, choć jest bardzo trudny dla kogoś, kto nie jest rozwinięty duchowo... może to być - nie do pojęcia, a ja tego doświadczyłam i mam na to różne dowody.  spokojne sumienie i spokojne serce... które zawsze kochało Tatusia i zawsze będzie kochało ...

środa, 3 stycznia 2024

35 ty - post - Środa...

Ja Hanusia... Kocham i Akceptuję całą siebie, wraz z wszystkimi zaletami i wadami... jestem kochanym, dobrym człowiekiem i cieszę się, ze mam w sobie Miłość - do Boga - Tatusia, Matki Boskiej - Mamusi, Do Rodziców, Do zwierząt - małych i dużych, że mam w sobie szacunek do wszystkich bez względu na stan cywilny, status społeczny, wiek, ważny jest dla mnie każdy człowiek - ten ważny i ten - maluczki... Kocham swoje kochane dobre serduszko, że ma sporo pokładów Miłości, którą uwielbiam dzielić się ze wszystkimi... których w swoim życiu spotykam, doświadczam... Cieszę się, ze umiem też wybaczać i dziękować za wszystko i umiem prosić., umiem być asertywną, cenię i szanuję się w całej swojej pełni. 

34 ty - Środa ...

Z perspektywy czasu, gdy pomyślę, to wykonałam w sobie - ogromną pracę - przemianę, której przedtem absolutnie nie byłam świadoma, że jest to możliwe rozwijając się w tym kierunku, tzn. coś wiedziałam, ale teraz wiem, że to były informacje szczątkowe, zauważając, że wiedzy dużo mi przybyło oraz doświadczenia, w dziedzinach, których coraz więcej dołącza tematów godnych poznania i rozwinięcia. 

Cieszę się bardzo, że nauczyłam się słuchać Siebie i żyć według tego, co czuję, czego chcę, co jest mi potrzebne, nie neguję tego a wprost przeciwnie - ufam sobie, wierzę w swoją intuicję i słucham jej, bo wielokrotnie przekonałam się, ze ona bardzo mi pomogła w życiu.Jak dużo razy moje pierwsze wrażenie było prawdziwe co do różnych osób i przeżyć czy nawet małych nieważnych spraw, ale dały mi pełen obraz ich samych, mimo iż inni widzieli i czuli inaczej. Po czasie okazało się, że te moje silne odczucia, których kiedyś - wcześniej nie rozumiałam, myśląc, ze to ja dziwnie odczuwam, nawet chciałam zrozumieć moje - inne odczucia, a co się okazało, że to ja miałam rację. 

Np. pani z kursu,która tryskała niby - pozytywną energią, którą ja odczuwałam, że chce, by ją tak inni odbierali, a w rzeczywistości, wcale taka nie jest. nie długo musiałam się o tym przekonać, i wierzę, ze to było dla mnie bardzo dobre doświadczenie, bo ja się upewniłam, że miałam rację i że powinnam słuchać siebie, swojej intuicji. Tak, jak inne sytuacje i też te odczucia, mimo iż minęło sporo lat, po raz kolejny moja intuicja dawała mi odpowiedzi, że te osoby, co prawda też panie, nie są takie, jakimi chcą, by je odbierać, ba nawet zajmują się profesjonalnie uzdrawianiem innych...Nie chcę i nie lubię i nie muszę a zresztą nigdy nie oceniałam innych, bo nie jestem żadnym sędzią , ale tylko stwierdzam fakty, które mówią same za siebie. kontakt z tymi paniami, na ironię, dał mi jeszcze więcej odpowiedzi, które również zrozumiałam. Miałam spotkać te panie teraz, by przekonać się, ze - tak miało być. Te panie bardzo przypominały, co ciekawe moje - wcześniejsze - przyjaciółki, to za dużo słowo, ale osoby, które chciały nimi być.  Życie pokazało mi, że tamte osoby, którym tak ufałam, bardzo mnie zawiodły, wtedy bardzo to przeżyłam, dziś dziękuję za te doświadczenia i dziękuję, ze nie mam kontaktu z tymi - osobami. Z chwilą, kiedy pogłębiamy swoją świadomość, kiedy jesteśmy bardziej rozwinięci duchowo, bardziej wewnętrznie świecimy, coraz bardziej oddalają się od nas ci, którzy są na niższej częstotliwości i razi ich - nasze Światło. osoby, które są na podobnej do naszej częstotliwości odnajdują nas i pozostają, czując się przy nas , jak przy bliskiej osobie, czując z nimi silną więź....


33 ci - Środa...

Jak jest to bardzo ciekawe i zastanawiające, że -śmierć... której zawsze się bałam... nauczyła mnie - tak naprawdę żyć, kiedy poznałam to od innej strony - duchowej, zagłębiając się w tym...rozumiejąc różne etapy życia i odchodzenia, emocje i to, co dzieje się z nimi, z tym dokąd zmierzamy ... To tak naprawdę temat rzeka, ale chcę go coraz bardziej rozwijać zarówno w sobie, jak i tu pozostawić ziarenko tej wiedzy, bo uważam, że jest bardzo ciekawa i potrzebna każdemu człowiekowi. Jak znam życie i już coraz bardziej siebie, będę rozwijała ten temat... 

32 gi - Środa...

Kiedy pracujemy nad sobą, uzdrawiamy siebie, ale też jednocześnie uzdrawiając - Siebie - uzdrawiamy również całe Nasze - drzewo Rodowe, linie Przodków.Nie wiemy jak to co było kiedyś w naszym Drzewie Rodowym wpływa na nas, na całe nasze życie. Dźwigamy - całkiem nieświadomie ciężary i traumy, które tak naprawdę nie są Nam w tym - obecnym życiu potrzebne. Rozwijając się duchowo, poszerzając wiedzę, wiele w sobie uzdrawiamy czyniąc życie pełniejszym i szczęśliwszym, czujemy Miłość, w sobie, tworząc szczęśliwe relacje i żyje się nam pogodniej...Ważne, by poznać swoje Drzewo Rodowe, poznać wszystko cały zapis - bagaż, dobrych i trudnych bagaży, które nosimy. Poznać, Podziękować, uzdrowić, i odciąć całą trudną przeszłość z całego drzewa Rodowego, jest to możliwe. Czasem wymaga to więcej czasu i wiedzy, praktyki, a czasem - tak jak w moim przypadku udało się to osiągnąć nawet bardzo szybko, co bardzo mnie wprowadziło już na wyższy panel świadomości... Ile tajemnic zawiera życie, jakie to piękne jest odkrywanie różnych zagadek, z wcześniejszego życia, jednocześnie kontynuować obecne życie, by doceniać - Tu i Teraz, bo to jest najważniejsze. 

 

31 wszy - Środa.

Czasem myślę, jak o wiele lepiej i lżej żyło by się innym, gdyby umieli być bardziej - wyciszeni...by zwolnili w biegu życia i zatrzymywali się, co jakiś czas, by podsumować w sobie - np. tydzień, czy to, co udało się osiągnąć, by umieli mieć dialog ze sobą samym, dialog wewnętrzny, z tym, co potrzebujemy... Byśmy również umieli w pełni poczuć siebie i to, czego tak naprawdę potrzebuje nasze wnętrze - wewnętrzne dziecko, które w nas mieszka. Czy czujesz związek z samym sobą, czy pytasz czego potrzebuje do pełni szczęścia, czy umiesz ukochać - Siebie? Czy nagradzasz siebie, zamiast ganić? Czy sprawiasz sobie radości - małe i duże, czy chwalisz siebie, jesteś z siebie dumny? Czy podobasz się sobie? Kogo widzisz patrząc na siebie? Czy kochasz tę osobę i czy czujesz związek ze sobą? Co czujesz patrząc tej osobie w oczy? Jakie uczucia, myśli przebiegają w tej właśnie chwili? Czy umiesz uśmiechnąć się do Siebie? Czy umiesz powiedzieć - Sobie - Kocham i akceptuję całą Siebie? Co czujesz, kiedy to wymawiasz? Czy czujesz się czasem dzieckiem, które potrzebuje utulenia? Czy umiesz o tym mówić? Czy umiesz prosić, czy umiesz być wdzięcznym za - coś?- za Wszystko? Kiedy nauczysz się pogłębić związek z samym sobą, życie nabierze dopiero pełniejszej głębi i kolorów, w których będzie dużo ciepła, Światła i Miłości...

30 ty - Środa...

Dziś zapowiada się bardzo bogaty dzień w różnego rodzaju przemyślenia, wnioski, być może za sprawą myślenia, innego już spojrzenia na codzienność i tego, co ważne... Zmieniły się priorytety, ale to bardzo dobrze, bardzo to sobie cenię. Tak jak sen, w którym rozumie się całe przesłanie i odczytuje znaki, które tak wiele tłumaczą.... 

29 ty - Środa

Początek Nowego Roku, pokładamy nowe nadzieje, ale jak wielu z Nas nie zna - ile czasu każdemu zostało. Czy wszystkie z Naszych zamierzeń uda się i zdąży zrealizować? Tego tak naprawdę nie wie nikt, poza Bogiem. To On Jeden Jedyny daje nam tylu czasu, aby w sobie poukładać wszystko.  często nie jesteśmy gotowi na to, by odejść stąd i zostawić wszystko, ale to też ma swój sens, że widocznie tyle - było nad dane, nie więcej ani mniej...- właśnie - dokładnie tyle, bo podlega to innym wyższym celom, czemuś to służy...

28 my - Środa

Nowy Rok wszystko zmienia... nowe kartki z kalendarza tworzą nową historię, w której zapisują się Nasze losy. Jednak, to My sami mamy nad tym pieczęć, My sami decydujemy czego w życiu oczekujemy, czego potrzebujemy, w czym pokładamy swe nadzieje, a co negujemy. Od Nas samych zależy, co do Nas dotrze, na ile jest to możliwe.  

27 my - post - Środa

Pierwsza Środa w Nowym Roku...czas poświęcony dla Matki Boskiej Nieustającej Pomocy ... jak co tydzień w każdą środę odmawiamy w Kościele - Nowennę do Matki Bożej Nieustającej Pomocy...dziękując za wszystko i prosząc...Zawsze jest za co być wdzięczną i jest o co prosić. To bardzo pomaga i czuje się tę obecność Matki Bożej i otrzymuje się potrzebne łaski...Każdego dnia , nie tylko w Środę modląc się jesteśmy dziećmi Boga i Matki Bożej. Umiejąc szanować, czcić i kochać Tatusia - Jezusa , który jest w Niebie i Mamusia Boża, oddając Im codziennie cześć...czujemy silną więź z Nimi żyjąc według sumienia i praw Bożych... czując Ich obecność i będąc często wysłuchani w swoich prośbach, które są dla Naszego wyższego dobra. Bywa też tak, że nie wszystko jest po naszej myśli, ale to dobrze, bo bywają doświadczenia, przez które musimy przejść, bo mają w sobie wyższy cel, który - my - nie od razu umiemy pojąć. Z biegiem czasu rozumiemy doskonale, że te doświadczenia, które były bardzo trudne miały służyć - innym celom... Bóg zawsze wie, dlaczego Nas tak doświadcza... Trzeba umieć przyjąć wszystko i pogodzić się z tym... 

26 ty - Środa - 03.01.2024 ...

wtorek, 2 stycznia 2024

25 ty - post - Wtorek - Styczeń...

Jest w ludziach coraz więcej świadomości, odnośnie życia, ale też czasem widać tę ogromną znieczulicę na innych - np. na starsze osoby, którym odmawia się szacunku i poczciwego traktowania, nie liczy się z ludźmi, którzy stają się tak bardzo bezbronni jak dzieci, proszące o pomoc, będą chore czy niesprawne... Jakim trzeba być człowiekiem, by być tak twardym i nie mieć uczuć wyższych, by odmawiać pomocy, komuś, kto jej tak bardzo potrzebuje..Skąd bierze się ta znieczulica wśród lekarzy, pielęgniarek? Przecież jak się okazuje nie są wyjątkowe zdarzenia, ale to całe mnóstwo zdarzeń...z różnych miast... Głęboko wierzę w karmę, że to, co my dajemy innym wraca do Nas, jeśli dobrem darzymy drugiego człowieka, to wraca do Nas do dobro, które bezinteresownie wysyłamy innym.. Tak samo jest z tymi, którzy bardzo źle traktują innych - słabszych, młodszych czy starszych, to, co wysyłają, to do nich wróci, jak nie w takiej samej postaci, to odczują te sytuacje na swoich bliskich i wtedy zrozumieją swoje błędy względem innych...

24 ty - post - Wtorek...

Wizja mojego świata jest zdecydowanie piękniejsza, pełniejsza i szczęśliwa... Moje wyobrażenie jest cieplejsze, a często rzeczywistość tak bardzo odbiega od tego... Czasami myślę, jakbym absolutnie nie pasowała do tej rzeczywistości... To tak, jakbym była gdzieś z boku i oglądała - trudny film.. Po czasie, kiedy staje już w pełni świadoma tego, że życie prawdziwe jest tak bardzo szare, od razu chciałabym to zmienić - moim widzeniem, wyobrażeniem i Nadzieją, która zmienia wszystko i wszystkiemu dodaje blasku... W moim świecie jest zgoda, radośnie toczą się dni. Osoby bliskie są sobie bliskie, szacunku jest tak dużo na porządku dziennym, nie trzeba o to zabiegać. Jest dużo życzliwości wśród ludzi, bezinteresowności i miłości...

23 ci -post - Styczeń - Wtorek ...

Człowiek w człowieku widzi - człowieka... Przybywa Miłości wśród ludzi...Bliscy stają się sobie bliżsi... Coraz więcej odwagi przybywa w ludziach i odsłania się prawda ... Ważne jest to , co jest w życiu najważniejsze... Spadają zasłony ...i prawda jest czysta, odsłaniając prawdziwe czyste intencje... Człowiek potrafi szanować drugiego człowieka... żyje się szczęśliwiej...

22 - gi - 02.01.2024 - Styczeń

Z każdym dniem mojego życia przybywa pozytywnych zdarzeń, życzliwych osób, żyje się spokojniej, bezpieczniej, radośniej...  

21 wszy - Wtorek -

20 ty - Wtorek - 02.01.2024 ---

20 styczeń - Wtorek ... 02.01.2024 ... 

19 ty - Wtorek - 02.01.2024 ...

Wtorek ... Styczeń - 2 gi ... 

18 ty - Wtorek - 02.01.2024 -

17 ty - Wtorek - 02.01.2024

Wtorek - 02.01.2024 r. ...Czas, w którym rodzą się Nadzieje... 

16 ty - Wtorek - 02.01.2024

15 ty - Wtorek - 02.01.2024 -

Drugi Styczeń 2024 r. Wtorek ... 

Drugi dzień Nowego Roku... niech niesie ze sobą coraz więcej dobrych dni, niech napełnia Wiarą, Nadzieją i Miłością dzień za dniem i dodaje blasku...Światła i Miłości ...na calutki rok... 

14 ty - wtorek 02.01.2024

13 ty - Wtorek - 2.01.2024 - g.14.13

12 ty wtorek - 02.01.2024 r. - post

 2 gi styczeń 2024 - Wtorek... godz. 13.55 

11 ty - w 2024 r

poniedziałek, 1 stycznia 2024

10 ty w Nowym Roku...

9 ty w Nowym Roku...

8 my w Nowym Roku...

7 my w Nowym Roku...

6 ty w Nowym Roku...

5 ty w Nowym Roku...

4 ty w Nowym Roku...

3 - ci w Nowym Roku ...

2 -gi w Nowym Roku ...

01.01.2024 - 1wszy ...w Nowym Roku 2024