Dnia - 18.05.2023 o godz.22.48 odszedł mój Kochany Tatuś.....
Myślę, że to nie była ta godzina, kiedy odszedłeś, bo czuliśmy się inaczej, intuicyjnie wyczuwałam, że chyba odchodzisz, zresztą wszyscy w domu to czuliśmy, mogła to być godz. 21.00 może troszkę przed a nie 22.48.... Widocznie o 22.48 był obchód i wtedy zobaczyły, że już nie oddychasz...zasnąłeś...
Już nie cierpisz Kochany Tatusiu... Zrobiłyśmy z Mamusią wszystko, co tylko można było zrobić.... Po 4 letniej chorobie - dużo to i mało, zależy jak oceniamy chorobę i czas, jaki był, w którym postępowała choroba... Nie wiedzieliśmy, że teraz, kiedy się położysz, to już będzie początek końca... Jednak teraz z perspektywy czasu i mądrości, całkiem inaczej na to patrzymy. Po prostu całe szczęście, że nie trwało to długo, biorąc pod uwagę to, że cierpiałeś. Od 7 maja do 18 maja i to naprawdę całe szczęście, to Bóg wysłuchał Naszych próśb i modlitw i ukrócił wszystko.... Równie dobrze mogłeś leżeć latami i nie byłoby perspektyw, możliwości wyzdrowienia, wszyscy zdawalibyśmy sobie z tego sprawę i bezsilnie czekalibyśmy, na koniec...widząc, jak bardzo się męczysz. Teraz też widzieliśmy, jakie masz bóle, ale Bóg bardzo Cię kocha i zabrał od Ciebie cierpienia... Ty sam też zrobiłeś wszystko, co chciałeś, przyjmując w domu księdza, spowiadając się i przyjmując komunię św., namaszczenie chorych. Zrobiliśmy wszystko, co było możliwe. Do ostatniej chwili opiekowałyśmy się Tobą, jak tylko umiałyśmy, wiedząc jak trudne jest to, kiedy miałeś silne bóle i każdy Nasz dotyk sprawiał Ci silny ból. Bóg nad Tobą czuwał i stało się tak, że dostałeś balkonik, a potem łóżko przeciwodleżynowe a wraz z nim udało się załatwić - wspaniałą pielęgniarkę, która działała jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wszystko tak pięknie i sprawnie przebiegało. Była dla Ciebie prawdziwym aniołem, który czynił cuda, który dodawał Tobie i Nam otuchy. Bardzo szybko ją zaakceptowałeś, choć już każdy dzień bardzo szybko zabierał Ci każdą chwilę życia... Było widać, jak czas ten szybko przyspieszył, ujmując Ci coraz więcej funkcji życiowych... Chciałam być przy Tobie każdą chwilkę...te noce nieprzespane - spędzone na czuwaniu.... nie mogłam Cię zostawić i iść spać, nie umiałabym zasnąć myśląc, że jesteś tuż obok w pokoju i to sam.... Musiałam być przy Tobie, zresztą obie z Mamusią myślałyśmy podobnie...
Wiem, że we wtorek w nocy, kiedy trzymałeś Nas za ręce, było to pożegnaniem. Obie z Mamusią zaczynałyśmy już coraz więcej rozumieć, choć też miałyśmy chwilami nadzieję, że może jednak wyjdziesz z tego. Ale gdybyś wyszedł z tego, w jakim mógłbyś być stanie? Leżący - cierpiący? Przez jaki czas? Nie wie nikt. Dlatego to rozwiązanie było - jednym z najlepszych dla Ciebie Kochany Tatusiu i dla Nas wszystkich... Na dłuższy czas, wszyscy byśmy się wykończyli. Ty, będąc w coraz większej słabości, bo każdego dnia coraz więcej części mózgu przestawała być sprawną i My patrząc bezradnie - nie mogąc nic zrobić i czekać na koniec, by ulżyć Tobie wszystkich cierpień....
Jak wiele wyszło spraw odnośnie ludzi, którzy rzekomo - powinni pomagać, ratując ludzkie życie, a okazały się całkowicie bezduszni... ci wszyscy, którzy odmawiali pomocy, ze względu na Twój wiek.... Karma wraca, może Bóg nie jest rychliwy, ale sprawiedliwy... odczują to, może w swoich najbliższych Rodzinach, nie wiadomo, co pokaże im życie, z czym będą musieli się zmierzyć. Najlepiej człowiek rozumie sytuację, kiedy znajduje się z drugiej strony, tzn., wtedy, kiedy oni będą w podeszłym wieku, a ktoś inny, mimo iż potrzebowali będą pomocy -leczenia, po prostu ich odrzuci, twierdząc, że nie można wzywać karetki bezpodstawnie, bo zapłaci się mandat. Gdyby nie było powodu nikt z Nas nie wzywałby karetki.... Za te wszystkie sytuację i totalną znieczulicę - kiedyś przyjdzie czas, by innym - zapłacić...
Tak, jak lekarka - jedna czy druga, lekceważąc - wiek i stan Tatusia.... Książkę można byłoby napisać o znieczulicy służby zdrowia.... wcześniej - plan demii... w której - to nic, że człowiek w starszym wieku pada, ale jest z nim kontakt -żyje, to po co przyjechać, co z tego, że nie może się ruszyć, oni nie są tu potrzebni...Szok!!!! Zawsze myślałam, że w szpitalu pracują - ludzie, że w przychodni lekarskiej pracują - ludzie, jak bardzo się wszyscy pomyliliśmy -prawda wyszła sama na jaw, że to nie ludzie, bo nie sposób pomyśleć, że to człowiek może być aż tak bezduszny, aż tyle razy...kiedy tak wiele się działo przez okres 4 lat.... Nikt z Nas nie jest lekarzem, bo gdyby tak było umiałby sobie sam pomóc, ale kiedy dzieją się różne zdarzenia - nagle, to karetka powinna być natychmiast, a nie - prosić, błagać, by raczyli przyjechać i ratować człowieka..... Tymczasem wmawianie, że nic się nie dzieje i że nie można zabrać do szpitala chorego, który wymagał leczenia....
Z biegiem czasu miałam wiedzieć, że przypadek mojego Tatusia nie jest wyjątkiem, bardzo dużo osób było traktowanych - dokładnie tak samo - ogólna - totalna olewka, brak serca - uczciwości... a składali przysięgę Hipokratesa, które głosi ---> ''Primum non nocere'' <---- po pierwsze nie szkodzić...! Jak się to ma do tego, jaka jest rzeczywistość, - realia? - Właśnie ta przysięga została w wielu przypadkach złamana - szkodzili narażając ludzkie życie - nie ratując...! Niestety okazało się - kim są tak naprawdę - pozbawieni uczuć wyższych, empatii... Jak to w ogóle jest możliwe, by to wszystko wychodziło im tak na sucho bez żadnych konsekwencji? Jakim trzeba być człowiekiem?
Tak, jak znajoma lekarka - twierdząc bezdusznie, że należy o ile w ogóle przedłużyć funkcje życiowe, bo w tym wieku, to nikt nie będzie nic leczył, że na co ja liczę, że nikt nawet nie podejmie się, by przyjechać - żadna karetka. Jak bardzo się zdziwiła, że przyjeżdżała karetka, ale dopełniło to pełni obrazu o bezduszności - służby zdrowia, to nie są ludzie...
Ja staram się im wybaczyć, choć jest to bardzo trudne, ale nie wolno mi ich sądzić, bo nie ja jestem czy będę sędzią, ale nadejdzie czas, w którym będą rozliczeni ze wszystkich swoich uczynków. Nie będę wiedziała, jak będzie to im pokazane, ale głęboko w to wierzę, że staną przed tą sytuacją, widząc, co tak naprawdę zrobili i będzie im pokazane, jak powinni się zachować i co zrobić.
Na domiar tego wszystkiego - dziś - 23.05... dzwoniła pielęgniarka stwierdzając - od lekarki, że niby Mamusia nie chciała byś miał skierowanie do szpitala, co za tupet w tym wszystkim, czyli pewnie szpital zanotował to co mówiłyśmy i też raport z przyjazdów karetek, dlatego być może lekarka, która - odmawiała skierowała do szpitala - bojąc się jakiś konsekwencji, odwraca kota ogonem, że ona chciała wydać skierowanie, a My nie chciałyśmy... Jak można być takim człowiekiem - lekarką? Widocznie, ktoś zainteresował się Tatusia przypadkiem, szkoda, że dopiero po śmierci..... ale i tak jak widać, osoby, które się przyczyniły do tego, nie poniosą konsekwencji, bo nic nie wróci życia Tatusiowi.... Ale jaka bezczelność, kłamała, bojąc się wysłała pielęgniarkę, by to Nam powiedziała, badała grunt, czy My z tym coś zrobimy... Nie ma odwagi cywilnej, a dalej brnie w zaparte.... szok!
Przecież to nie pierwszy przypadek, w którym - olewała, albo wydawała błędne diagnozy, ale z tego co Nam wiadomo, nikt dotąd nie złożył skargi do NFZ - tu...
Tatusia już nie ma, ale wierzę w to, że ta pani - lekarka - kiedyś odpowie za wszystko to, co zrobiła - szkodząc - pacjentom - nie lecząc.... Ręce opadają i brak słów....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz