Louise spacerując deptakiem rozmyślała o sobie i swoim życiu. O tym co mogłaby zmienić, gdyby tylko mogła...
Wiedziała, że minęło zbyt dużo czasu, w którym nie czuła, że żyła.
Chciała wszystko zmienić, chciała żyć teraz inaczej, wykorzystując każdą chwilę życia...
Gdy tak spacerowała zagłębiając się w myślach, zrodził się pomysł, by dziś sprawić sobie, choćby małą radość...
W takich chwilach zawsze lubiła iść do ulubionej kawiarenki, by wypić kawę i zjeść czekoladowe ciastko z orzechami i bitą śmietaną. Niby nic, a jednak bardzo poprawiało jej nastrój i sprawiało dużo radości.
W kawiarence panował jak zawsze miły nastrój, znajome twarze, przyćmione światełko i delikatna, spokojna muzyka uzupełniała charakter tego miejsca...
Usiadła na swoim stałym miejscu oczekując na pyszności, zagłębiając się w myślach, iż od dziś wszystko w jej życiu się zmieni. Uśmiechnęła się do siebie w myślach, jak gdyby potwierdzając swoje nowe pomysły...
W tym samym czasie do kawiarenki wszedł mężczyzna, nigdy przedtem go tu nie widziała.
Zwrócił sobą uwagę pozostałych osób... Był jak nierealne marzenie...
Był wysokim brunetem o miłym sympatycznym wyglądzie, śniadej karnacji, ciepłych czekoladowych oczach, które sprawiały wrażenie szeroko patrzących i uśmiechających się, a zarazem miał bardzo mądre i głębokie spojrzenie.
Wchodząc porozglądał się po sali i zauważył Louise, która siedziała w tym momencie, jakby nieobecna...
Ich spojrzenia się spotkały. Zamurowało ją, gdy ów mężczyzna zmierzał prosto w jej kierunku.
Uśmiechając się zapytał czy może się przysiąść, Louise dała przyzwolenie w odpowiedzi uśmiechając się, by ukryć swoje zażenowanie... Mężczyzna zamówił dokładnie to samo. Nawiązała się między nimi rozmowa...
Przedstawił się wymawiając swoje imię:
- Antonio! - odpowiedział pewnie.
Pomyślała, że nawet barwa jego głosu, taka aksamitna, bardzo ją urzekła, miała wrażenie, jakby ją dobrze znała, była przyjazna i ciepła...
Również przedstawiła się wymawiając swoje imię:
- ...Louise...- odpowiedziała, w sposób znaczący, który wywołał uśmiech na twarzy Antonia, choć wyczuł w nim dużo ciepła i serdeczności...
Odwzajemniła jego uśmiech w sposób bardzo spontaniczny, naturalny. Zauważyła, że na nim również jej uśmiech wywarł bardzo miłe wrażenie. Nawiązał się między nimi dialog rozwijając coraz to większą nić porozumienia.
Tylko czas biegł nieubłaganie i Antonio bardzo dyskretnie spoglądał na zegarek, miał dziś bowiem ważne zebranie w firmie. Louise w mig zrozumiała, że czas już wrócić do rzeczywistości, do swojego życia, do zajęć, jakie dziś jeszcze na nią czekały.
Pożegnała się, uśmiechając i dziękując za mile spędzony czas.
Tym razem powiedziała bardzo pewnie.
- Na mnie już pora. Dziękuję, za miłe spotkanie, poznanie. Było mi bardzo miło poznać - uśmiechała się, spoglądając w samą głębię oczu Antonia, patrzyła zachłannie, by zapamiętać jego wyraz na długi czas... Myślała, co też mieści się w nich, w samej głębi, co skrywa jego dusza, co w sobie mieści, że tak bardzo chce się w nich przeglądać, to tak jakby dotknąć, skrawka... - czekoladowego nieba albo tego, czego bardzo potrzeba....
W twarzy Antonia widać było ogromne zdumienie i nieme zapytanie...o możliwe kolejne spotkanie, które doskonale odczytała.
Również pięknie podziękował, za miłe poznanie, które otwierało tak wiele możliwości ...
- Louise... - również dziękuję za miłe poznanie - spotkanie, za słodkie małe co nieco, co polubiło moje podniebienie...
- Zatem Louise, miłego dnia i serdeczności Ci życzę... - dodał Antonio.
- Dziękuję i wzajemnie, życzę Tobie wszystkiego Dobrego. - odpowiedziała Louise wstając od stolika.
Jednak nie padło z ust Antonia to pytanie, więc pewnym krokiem opuściła kawiarenkę.
Idąc ulicą rozmyślała o tym, co się wydarzyło, o mężczyźnie którego poznała i o życiu, które zmienić chciała...
Nim się spostrzegła stała pod firmą, w której pracowała.
Louise była projektantką wnętrz, w pracy bardzo pomagał jej zmysł analityczny, intuicja, wyobraźnia, odnosiła liczne sukcesy, powierzano jej bardzo ważne zadania, z których zawsze szybko i z doskonałym skutkiem się wywiązywała, znajdowała ciekawe i nietuzinkowe rozwiązania. Bardzo lubiła swoją pracę, znajdowała w niej spełnienie, satysfakcję finansową zresztą bardzo zasłużenie, dawała z siebie wiele.
Spotkanie przebiegło bardzo pomyślnie, pomysły Louise były przyjęte z dużym zadowoleniem klientów, pary narzeczonych, którym urządzała dom, gdzie zamieszkają tuż po ślubie.
Nim się spostrzegła nastał wieczór i jak zawsze ostatnia opuszczała firmę nie spiesząc się do domu, w którym sama mieszkała. Pięknie mieszkała, wszystko było pomysłem jej aranżacji. Jednak dom był bardzo pusty, brakowało do szczęścia tylko jednego...kogoś bliskiego, choć nie rozczulała się nad sobą, żyła nie zagłębiając się w problemach.
Wiedziała, że każdy jakieś ma i tak przechodziła do dnia codziennego.
Dziś postanowiła, że wszystko się zmieni... Wróciła, więc myślami do wydarzeń, jakie dziś miała, o mężczyźnie, którego poznała, czy kiedyś go jeszcze spotka, choć nic nie wspomniał o spotkaniu...
Zrozumiała, że ów Antonio pozostanie tylko miłym wspomnieniem...
Tymczasem Antonio zadowolony z przebiegu swojego biznesowego spotkania, co chwilę wracał myślami do kobiety, której nie sposób było nie zauważyć, o chwilach tak krótkich, a jakże znaczących...
Nie mógł sobie darować, że nie zaproponował kolejnego spotkania, kiedy odchodziła pozostał niemy, że nie wydusił z siebie konkretnego słowa. Teraz bardzo tego żałował. Wkradły się jednak myśli, ilekroć będzie miał przed sobą ważne spotkanie, będzie powracał do kawiarenki, łudząc się, że może w niej spotka kobietę, która tak szybko i bez żadnych ceregieli, bardzo go sobą ujęła swoją naturalnością, miłym sposobem bycia, szczerym uśmiechem i niebieskich jak wiosenne niebo oczach, w których tliły się dwa małe śmiejące ogniki...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz