Powered By Blogger

sobota, 13 stycznia 2024

36 post - Sobota

 Dopiero 2 tygodnie Nowego 2024 roku a już tyle dzieje się trudnych zdarzeń. na świecie i w naszych Rodzinach. Czy ten rok również przynieść ma tak wiele spustoszenia? Nowy rok, w którym coraz więcej ludzi staje się coraz bardziej świadomych... 

Wczoraj - w piątek 12 stycznia zmarł kolejny sąsiad. Śmierć kogoś bliskiego zawsze niesie ze sobą bagaż ciężkich przeżyć. Wiem, zdaję sobie z tego sprawę... Znam to z własnego doświadczenia . 

Sąsiad odszedł, bo widocznie to był już jego czas, on już się nie męczy, Rodzina to przeżywa, choć tak naprawdę miała czas na to, by się do tego przygotować, bo sąsiad chorował i tracąc siły - trafił do szpitala. 

Pierwszy Sąsiad, który zmarł 26 grudnia, a pogrzeb był 30 grudnia, to było prawie nagle, bo udar i 5 dni tylko w szpitalu i odszedł... 

Może to dziwnie jest, ale nauczyłam się w sobie mieć siłę, jestem oparciem dla sąsiadki...

Sama się siebie nauczyłam, że trzeba odnaleźć się w tej sytuacji, by czerpać siłę i nie załamywać się, tylko pogodzić z sytuacją. Tak, to bardzo trudne, kiedy emocje są bardzo silne i przeżywa się szok, że ktoś bliski nagle odszedł... Wiem, znam te różne emocje, wszystkie je doskonale poznałam, przerobiłam... Wszystkie etapy żałoby w sobie przerobiłam... Dlatego jestem już pewniejsza i dojrzalsza w tych przeżyciach i podnoszeniu innych. 

Dziwi mnie natomiast to, że tak dużo jest przypadków znieczulicy wśród służby zdrowia - w szpitalach, aż trudno pomyśleć, że pracują - ludzie , którzy powinni mieć w sobie ogromny potencjał empatii... A tymczasem w szpitalach - wiele przykładów - chorzy, słabi ludzie są bardzo źle traktowani. Osoby odpowiedzialne za opiekę nie wywiązują się ze swoich obowiązków, brzydko traktują i bardzo źle odnoszą się do pacjentów, To jest aż nie do pomyślenia, że coś takiego może mieć miejsce w szpitalu, ba nawet z tego co mi teraz wiadomo aż kilku szpitalach... !!! Skąd bierze się w ludziach taka znieczulica? Jak jest to możliwe? 

Wiem, jak bardzo to boli, bo znam to doskonale, jak traktowano mojego Tatusia, ile biedaczek znosił w milczeniu, nie żaląc się nikomu.... My najbliżsi tylko wiemy, i wciąż ten niemy ból w sercu boli, że coś takiego mogło przydarzyć się komuś, kto tak bardzo potrzebował pomocy a jej nie otrzymywał... Tak trudno jest mi to wybaczyć tym wszystkim, którzy przyczynili się do tego... co było z moim Tatusiem... 

Wracając do śmierci sąsiada pana Mariana , czułam, że nie wyjdzie ze szpitala, nawet w dniu, w którym byłam w kościele komunię przyjęłam w jego intencji ...prosząc o różne potrzebne łaski i prosząc o dobre rozwiązanie dla najwyższego dobra dla wszystkich , w tej sytuacji jedynym dobrym wyjściem... okazała się śmierć... Wiem, jak to brzmi..., ale to najlepsze rozwiązanie , kiedy się na to spojrzy z każdej strony. 

Tak, jak w przypadku mojego Tatusia - poprosiłam o różne sprawy... (...) i Bóg wysłuchał mnie i jestem za to Panu Bogu - bardzo wdzięczna, za to wszystko ... 

Wdzięczna jestem, że tak sobie poradziłam będąc tak naprawdę pierwszy raz w takiej sytuacji, tak z bliska , ze swojego bliskiego otoczenia, dotykając tak bardzo odejścia kogoś bliskiego - mojego kochanego Tatusia. Przyznam szczerze, że bardzo bałam się tego dużo wcześniej - niż nadszedł czas, kiedy stało się to tak nagle... 

Jednak odnalazłam się, sama tak naprawdę doznając każdego dnia - nowej siły, spostrzeżeń, wniosków, przeżyć... Zrozumiałam to, choć ból w środku był silny, ale jednocześnie spokój wewnętrzny, że Tatuś nie cierpi... że nic go już nie boli..., że teraz będzie już tylko szczęśliwy., że spotka się ze swoimi bliskimi... wreszcie, najważniejsze, że trafi do Nieba...  

Jak wiele przeżyć wtedy było, teraz kiedy z perspektywy czasu o tym pomyślę...

Można powiedzieć, że życie wymagało ode mnie od razu dużej dojrzałości i odpowiedzialności, by odnaleźć się w tej sytuacji , bo muszę być silną, dla Mamusi, dla siebie, dla Rodziny...

Udało mi się, nawet w najśmielszych oczekiwaniach nie myślałam, że będę miała tak silne - pozytywne przeżycia, biorąc pod uwagę fakt, że odszedł mi ktoś bardzo bliski, - Tatuś, którego bardzo kochałam...

Zaskakujące jest to, że w tak bardzo krótkim czasie, tyle różnych doświadczeń miałam, które też szybko zrozumiałam i odnalazłam się w nich, z osoby - ''raczkującej '' w temacie śmierci i tego wszystkiego, z czym to się wiąże, aż do kogoś, kto całkiem świadomie podchgdzi do tak ważnych doświadczeń i i i... pomaga, w tym całym procesie... przejścia... 

Jestem bardzo wdzięczna i bardzo szczęśliwa, że mogłam w tym uczestniczyć, to dało mi tyle odpowiedzi na wiele pytań i bardzo dziękuję Panu Bogu, za te doświadczenia... Dziękuję całym sercem... 

Może kiedyś rozwinę temat, choć jest bardzo trudny dla kogoś, kto nie jest rozwinięty duchowo... może to być - nie do pojęcia, a ja tego doświadczyłam i mam na to różne dowody.  spokojne sumienie i spokojne serce... które zawsze kochało Tatusia i zawsze będzie kochało ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz